Idąc, jadąc, lecąc, płynąc…. Dzień za dniem od wyruszenia w podróż, od wschodu do zachodu słońca… od miejsca do miejsca, od sytuacji do sytuacji tworzę swój świat obserwując co mnie otacza, co przykuwa mój wzrok, co zostaje we mnie i nie pozwala już być tą samą osobą jaką byłam przed podróżą.

Kraj słońca, niezwykłej przyrody i radosnych, życzliwych ludzi. Nazwa Rio de Janeiro tak magiczne brzmi, że jak 5 lat temu mój syn, który miał wtedy 26 lat wygrał w ogólnopolskim turnieju piłki nożnej wyjazd do Brazylii organizowanej przez Neymara, tak bardzo, bardzo chciałam tam polecieć i poczuć klimat tego magicznego miejsca. To wówczas w moim sercu zrodziło się marzenie by kiedyś odwiedzić to miejsce. A teraz tutaj jestem i przez kolejny tydzień przyglądam się najważniejszym atrakcjom metropolii .

Rio de Janeiro, które brzmi jak karnawał, piłka nożna, plaża i niepohamowana radość życia. Położenie miasta pomiędzy górami a morzem jest tak spektakularne, że UNESCO umieściło Rio na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, ponieważ ma „zapierające dech w piersiach piękne położenie jak na jedno z największych miast na świecie”.

Poza tym Rio jest jednym z najsłynniejszych miast na świecie. Miasto otaczają bujnie zalesione góry, lśniące plaże otaczają wybrzeże, a na morzu znajduje się wiele maleńkich wysp. To piękno nad morzem wygląda jak plan filmowy i stanowi idealną symbiozę miasta i natury.

Rio de Janeiro to jedna z dwóch głównych bram wjazdowych do Brazylii, drugą jest São Paulo . Rio jest dla mnie pierwszym i ostatnim przystankiem w podróży do Brazylii. To tutaj spędzając tydzień z ciekawością zanurzałam się w klimaty miasta, ulicy i rytmu samby, który rozbrzmiewał wokół mnie. Ten czas był bardzo krótki, ale za to intensywny. Miasto ma tak wiele do zaoferowania….

A to najpiękniejsze atrakcję według mojej oceny:

Chrystus Odkupiciel

Tego miejsca nie mogło zabraknąć na naszej liście najważniejszych atrakcji. Mieszkamy w hotelu niedaleko plaży Copacabana, z fantastycznymi śniadaniami i w sympatycznym pokoju, spełniającym nasze standardy. Hotel położony jest w centrum Rio de Janeiro. Każdy zamówiony transport Uberem dociera tu w kilka minut. Możemy też w łatwy sposób dostać się do metra, czy też na przystanek autobusowy. Mamy opracowany plan zwiedzania tego miejsca prawie w 100% . Oczywiście spontaniczną zmianę planu zawsze bierzemy pod uwagę. Miasta powszechnie znane nam z pocztówek i folderów mają to do siebie, że albo człowiek zakochuje się w nich od pierwszych chwil, albo zaczyna je od pierwszego momentu nienawidzić. Ta druga opcja wynika bardzo często z braku zrozumienia miasta. Jak odnaleźć się w „miejskiej dżungli”? Na miasto trzeba znaleźć pewien sposób. W zależności od czasu jaki możemy poświęcić na zwiedzanie trzeba jasno ustalić priorytety. Planując tutaj przyjazd zastanawiałam się jak zobaczyć ogrom atrakcji, by nie opuścić tego miejsca z jakimś niedosytem. Rano po przebudzeniu dociera do mnie gdzie jestem i przypominam sobie moje marzenie z przed 5 lat- jak chciałam zobaczyć na własne oczy Brazylię z cudownym Rio de Janeiro. Nie marnujemy czasu i po pysznym śniadaniu jedziemy zobaczyć naszą pierwszą, wyjątkową, bo wpisaną na listę 7 cudów świata atrakcję turystyczną – Pomnik Chrystusa Odkupiciela, która jest obowiązkowym punktem naszej wizyty w Rio.  Bilety kupujemy online ( 118 RS- 100 zł/ osobę)  Przy zakupie należy wybrać datę i godzinę.  Godziny otwarcia: 8:00 (pierwszy pociąg) do 18:30 (ostatni pociąg)

Docieramy Uberem (20 RS – 17 zł) w niecałe 20 min. Przed nami ogromna kolejka po bilety, do wejścia, właściwie kilka ogonków kolejki. My mamy bilety kupione przez neta, więc pokierowani przez osoby z obsługi kierujemy się do „napęczniałej” od tłumu turystów kolejki do wąsko torowej kolejki.

Trafiamy na jakiś szczyt turystyczny, bo kolejki na atrakcję są ogromne. Jest bardzo duszno w poczekalni, w której oczekujemy na swoją kolej.

Wreszcie po jakiś 40 minutach przesiadamy się na mającą 100 lat wąskotorową kolejkę, która kursuje co 30 min na szczyt. Dojazd zajmuje nam około 20 minut. Po drodze są cztery przystanki, na których można wysiąść. Trasa biegnie wśród lasów wśród zieleni i nielicznych zniszczonych budynków.

Symbol Rio de Janeiro znajduje się na szczycie góry Corcovado i zapewnia nam zapierające dech w piersiach widoki na miasto. Góra wznosi się bezpośrednio nad miastem na wysokość 710 m, a mierzący 38 m i ważący 1145 ton posąg z otwartymi ramionami jest widoczny z niemal wszystkich części miasta. Corcovado leży na terenie Parque Nacional da Tijuca .

 Na wzgórzu Corcavado Zbawiciel wznosi ramiona w opiekuńczej obronie miasta. Nie jesteśmy tu sami, prawdopodobnie nigdy nie zdoła być tu nikt sam (po otwarciu tej atrakcji.) Jesteśmy tu w samo południe. Temperatura, mimo, iż jest pażdziernik sięga około 25 stopni Celsjusza. Na platformie widokowej gromadzą się setki osób. Aby uzyskać jak najlepszą perspektywę, rzucają się z aparatami na ziemię i walczą o każdy centymetr w tłumie. Pchają, pchają i ściskają. Nie ma ruchu bez fizycznego kontaktu z innymi. Nie ma zdjęcia bez niemego bohatera drugiego planu. Dzieje się tutaj ….. Podziwiamy piękne widoki na rozległa panoramę miasta. Robimy mnóstwo zdjęć, rozsmakowujemy się miejscem, widokiem, obecnością w tym kolejnym miejscu ogłoszonym jednym z 7 cudów świata.

Dobrze jest mieć pragnienia, to naturalne. Pragniemy posiadać rzeczy, bawić się, żyć wygodnie, podróżować, kochać… Dobrze, że potrafię się zatrzymać, to pozwala mi poczuć wyjątkowość tej chwili. Czuję się spełniona. Wracając pokonujemy część trasy pieszo, kolejka chętnych do skorzystania z powrotu wąskotorówką jest ogromna, sięga połowy schodów prowadzących pod pomnik Jezusa Odkupiciela. Ponadto nie chcemy stać na odsłoniętym terenie w pełnym słońcu, wolimy zrobić sobie pół godzinny trekking w otoczeniu lasu deszczowego. Droga jest asfaltowa, więc idzie się przyjemnie. W połowie drogi wsiadamy do kolejki wąskotorowej i resztę trasy pokonujemy w ten sposób. Mijamy kolejkę jadącą w górę w stronę tego cudu świata i zauważamy trochę z żalem, że pociąg jest tylko do połowy wypełniony turystami, a w tym co my jechaliśmy był ścisk, więc warto pojechać na wzgórze póżnym popołudniem. W drodze powrotnej uzupełniamy energię kofeinowym bolusem i słodką przekąską.

Wieczorem spacerujemy wzdłuż plaży Copacabana( o której póżniej) próbując poczuć klimat tego niesamowitego miejsca.  Rio de Janeiro to takie miejsce, gdzie można rzeczywiście przez kilka tygodni odpoczywać dawkując sobie codziennie jakieś atrakcje. My przyjeżdżając tutaj z KolumbIi niestety nie mamy tak dużo czasu.

  Ale być w Rio i niczego nie zobaczyć?! Musimy dobrze się zastanowić nad tym co wybrać, bo ceny nie należą do niskich.

Kolejną atrakcją, która wypełnia nam drugi dzień pobytu w tym niesamowitym miejscu jest…

Góra Głowa Cukru ( Pao de Acuar)

Rio de Janeiro jest kultowe, to już wiemy. Ale pomimo że jesteśmy tutaj tydzień nie chcemy pominąć żadnego wartego zobaczenia miejsca. Siedzimy więc w Uberze w drodze na Głowę Cukru, stożkową skałę o wysokości 396 metrów. 

Podobnie jak posąg Chrystusa Odkupiciela, także i my dzielimy Górę Cukrową z wieloma innymi osobami. Ale tutaj jest w porządku. Chęć walki o kadr na kliszy fotograficznej jest mniejsza. Możemy swobodnie spacerować na wzgórzu, podziwiając piękne plaże  Flamengo i Botafogo z niezliczonymi jachtami na błękicie morza. Obok widzimy rozległe piaski Copacabany z luksusowymi wieżowcami i delikatnie zakrzywionym pasem piasku. 

A skąd nazwa Głowa Cukru? A stąd, że wyglądem przypomina bryłę krystalizującego się cukru z trzciny cukrowej. Ze szczytu roztacza się najpiękniejszy widok 360 stopni na Rio de Janeiro! Aby dostać się na szczyt jedziemy najpierw pierwszą kolejką linową, która ma długość 215 metrów i prowadzi do Morro da Urca.

Stąd widać Zatokę Guanabara i kręte wybrzeże. Po nadmorskiej stronie góry znajduje się plaża Praia Vermelha. Z przyjemnością zostajemy tutaj na chwilę. W Morro da Urca znajdują się sklepy z pamiątkami, bary z przekąskami i lądowisko dla helikopterów (oferują wycieczki helikopterem nad atrakcjami takimi jak Głowa Cukru i Pomnik Jezusa Chrystusa).

Drugi odcinek kolejki linowej prowadzi do Pão de Açúcar. Czeka tu na nas wyjątkowy widok na Rio.

Spoglądając na miasto usiane wzgórzami, pomiędzy które wcina się ocean ze swoimi rajskimi plażami, widoki zapierają dech w piersiach. I nikt nie mam wątpliwości, że znalazłam się w najładniej położonym mieście na świecie. Wybieram się na krótki spacer po utwardzonych ścieżkach wokół szczytu. Mam też szczęście i obserwuję kilka małp na drzewach, które bawią się przeskakując z drzewa na drzewo. Wesołe są i zadziornie, często zaczepiają turystów. Znajdują się tu także sklepy z pamiątkami, lodziarnie i restauracje. Kolejki linowe kursują codziennie od 9:00 do 21:00. Jednak bilet można kupić tylko do 19:50. Przejazd kolejką linową kosztuje około 150 RS (125 zł/ osobę)

Wieczorem mimo zmęczenia po całodziennym zwiedzaniu idziemy na najsłynniejszą plażę, z której słynie Rio de Janeiro

Plaża Copacabana

Plaża, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Choć w tym brazylijskim mieście znajduje się aż 15 pięknych plaż, to właśnie Copacabana jest jedną z dwóch najbardziej rozpoznawalnych na świecie. I nic dziwnego – życie bowiem toczy się tutaj przez całą dobę. Dobrze zbudowani cariocas, odziane w skąpe bikini kobiety, oraz wszędobylski rytm samby to jest właśnie Copacabana. To miejsce jest tak naprawdę kwintesencją kultury brazylijskiej . To jeden z symboli miasta, obok Głowy Cukru i pomnika Chrystusa Odkupiciela. Często określana jest mianem „princesinha do mar”, co znaczy „morska księżniczka”.

Niektórzy mówią o niej zdrobniale „Copa”. To tutaj spotykają się mieszkańcy miasta, żeby wspólnie cieszyć się życiem. Można tu spotkać całe rodziny, grupy przyjaciół i pary zakochanych. To tutaj turyści ustawiają się w kolejce do barów na plaży po caipirinhę a głośni sprzedawcy na plaży oferują swoje towary turystom. Serwują grilowane krewetki, słodką kukurydzę i inne przekąski i oczywiście caipirinhę… Lubię spędzać tu czas popijając caipirinhę i oglądając zachody słońca.

Spacerujemy wzdłuż trzech plaż – Leblon, Ipanemy i Copacabany. Mijamy kilometry opalonych ciał, grających w piłkę młodych chłopaków, drobnych sprzedawców przekąsek i muzyki grajków umilających w otwartych barach sączenie caipirinhy. Plaże pełne wielkich pośladków, wylewających się oponek na brzuchu, falujących biustów, kościstych obojczyków i skąpych kostiumów kąpielowych. Rozkładamy się na plaży. Specjalnie na tę okazję kupiłam sportowy kostium kąpielowy. Miałam przed wyjazdem zacząć ćwiczyć, ale jak zwykle nie wyszło, więc kostium jest jednoczęściowy – to był akt desperacji. Jesteśmy na plaży codziennie, czasami popijamy caipirinhie. Dobrze chłodzi w te gorące dni. Kostium i tak zakrawa brzuch, więc czemu miałabym sobie jej odmawiać.

Rano, kiedy nie jest jeszcze tak gorąco, jest to idealne miejsce do uprawiania sportu. Widziałam codziennie mnóstwo ludzi biegających tą 4 kilometrową promenadą, która idealnie wpisuję się w klimat siłowni na powietrzu. Promenada ułożona jest z czarno- białej mozaiki na wzór fal. Co jakiś odcinek przy plaży rozmieszczone są urządzenia do ćwiczeń. Są też boiska do gry w siatkówkę plażową oraz boiska do piłki nożnej, wszak Brazylia to kraj ludzi kochających foodboal. Widać, że dla Brazylijczyków forma i wygląd ma znaczenie. Nie bez powodu wzięło się określenie brazylijskie pośladki 🙂 Wieczorem i w nocy plaża zmienia się w wielką imprezownie. Muzyka, rytmy samby, piękne kobiety w skąpych strojach poruszające się w rytm muzyki, kolorowe drinki, słynna brazylijska calpirinia smakuję tutaj wybornie, jak nigdzie indziej na świecie. Jeżeli jeszcze w tle słychać szum oceanu, czuć miękki piasek pod stopami, a dookoła otacza nas błękitna, ciepła woda oraz zachód słońca to jest to idealny klimat na wypoczynek. Oczywiście jest tu gwarno i tłoczno.

Calpirinia

Brazylijczycy znaleźli sposób na radzenie sobie z dokuczliwymi upałami. Wykorzystując popularny w kraju alkohol cachaça, wytwarzany z trzciny cukrowej, stworzyli ożywczy koktajl o nazwie caipirinha. Z pozoru wygląda jak kubańskie mojito – oba drinki łączą nawet podobne składniki i słodko-kwaśny smak. Napój przyrządza się z połowy limonki, sześćdziesięciu mililitrów brazylijskiej wódki, dwóch łyżeczek brązowego cukru z trzciny i obowiązkowo z dodatkiem dużej ilości kruszonego lodu. Koktajl wygląda bardzo efektownie i doskonale sprawdza się w upalne dni. 

Kolejny dzień tak szybko nadszedł, że nie pozwalamy sobie na chwilę wytchnienia na zwiedzanie. Dzisiaj wybieramy się do dzielnicy Lapa. W tej historycznej dzielnicy Rio snując się kolorowymi uliczkami dochodzimy do słynnych schodów Selaron

Escadaria Selaron (Schody Selaron)

Schody te są znane na całym świecie jako jedne z najpiękniejszych, najbardziej oryginalnych i przyciągających wzrok. To kolorowe arcydzieło ekscentrycznego chilijskiego artysty Jorge Selarona, który rozpoczął tworzyć je w 1990 roku jako hołd dla swojego ulubionego miasta. Budowa schodów została zakończona automatycznie w momencie śmierci artysty, który popełnił samobójstwo na stopniach swojego dzieła( w 2013 r) Kolorowo malowane kafelki, płytki ceramiczne i fragmenty luster zostały starannie zamontowane na około 220 stopniach i przyległych ścianach, tworząc wspaniałe dzieło sztuki.

Rodzinny dom artysty znajdował się na szczycie schodów i był zaniedbany, więc wpadł na genialny pomysł, żeby go trochę odrestaurować i udekorować. Na początku ułożył kawałki ceramiki w kolorach niebieskim, zielonym i żółtym, które są barwami Brazylii. W miarę postępów chciał rozbudowywać konstrukcję, więc sprzedał swoje obrazy, aby kupić więcej ceramiki. Z pierwotnej koncepcji gdzie te schody miały mieć 125 metrów Seleron rozbudował je do 215 metrów. Nadal pokrywał je kawałkami ceramiki nie tylko w kolorach Brazylii, ale także w innych barwach. Stosował także różne rozmiary i kształty, a wiele z nich zawiera nawet rysunki wewnątrz. Mówił, że jest to „dzieło żywe i mutujące”, ponieważ ciągle zmieniał ceramikę lub dodawał nową. W ten sposób zawsze zaskakiwał czymś innym i twórczym.

Escadaria Selarón (Schody Selarón) w dzielnicy Lapa naprawdę zyskały sławę dopiero, gdy na początku XXI wieku Snoop Dogg i Pharrell nakręcili tu teledysk do utworu Beautiful. 

Dowiedziałam się, że na schodach w Selarón znajduje się ponad 2000 płytek z ponad 60 krajów? Stało się tak dzięki temu, że artyście udało się kupić przedmioty z innych krajów, a także dzięki datkom, które otrzymywał od przechodzących obok turystów.  W ten sposób ludzie z różnych części świata w jakiś sposób pozostawili po sobie ślad. Ponadto wiele osób podarowało mozaiki ze specjalnymi przesłaniami. Pomiędzy stopniami można zobaczyć nie tylko mozaiki, ale także spisane i narysowane historie z Brazylii i wielu innych części świata. Dzięki temu powstało piękne dzieło, w którym różne kraje są sobie bliższe niż kiedykolwiek. Oczywiście tak jak przy wszystkich atrakcjach mnóstwo jest turystów i trudno znależć tutaj chwilę bez przypadkowego turysty w tle. Spędziłam tutaj trochę więcej czasu, tak bardzo i szczerze byłam zachwycona barwnymi, mieniącymi się wszystkimi kolorami przepięknymi mozaikami, które stworzone zostały z pasji, z pasji człowieka, który chcąc złożyć hołd Brazylii, która dała mu dom, stworzył arcydzieło.

Udało mi się znależć polskie płytki!  Pierwsza z wizerunkiem polskiego Papieża Jana Pawła II, kolejną znalazłam drugiego dnia, gdzie zauroczeni klimatem dzielnicy Lapa wracamy na schody Selerondo. Ta płytka przedstawia Warszawę – stare miasto z pomnikiem Jana III Wazy.

Na przeglądaniu schodów i ich poszczególnych stopni można spędzić wiele godzin. Odkryłam w nich fascynację i pasję Selerona do sztuki, podróży.

Lapa

Historyczna dzielnica Lapa leży poniżej Santa Teresa. Odwiedzający przychodzą tu z dwóch powodów: po pierwsze, ze względu na słynne schody Selarón, a po drugie, ze względu na artystyczne walory lokali, miejsc, gdzie można poczuć klimat Brazylii. Mnie zachwyciły urokliwe zakątki ze starymi domami, w których często jeszcze mieszkają lokalni artyści. Uroku dzielnicy dodają budynki pokryte niesamowitymi muralami, które podziwiamy na każdym kroku. Z przyjemnością zapuszczamy się w plątaninę uliczek, by móc podziwiać te niepowtarzalne dzieła sztuki. Tutaj ściany eksplodują kolorami graffiti i artystycznymi klejnotami.

To miejsce jest domem dla dużej liczby ulic i graffiti, które stały się niemal drugą skórą budynków i murów miasta.  Choć sztukę uliczną można podziwiać w całym mieście, Lapa jest szczególnym rajem dla najlepszych artystów w mieście. W ciągu dnia Lapa oferuje wiele atrakcji, m.in. Muzeum Sztuk Pięknych, Muzeum Archeologiczne i Historyczne Centrum Rio de Janeiro, gdzie można poznać bogatą historię miasta. Istnieje również wiele galerii sztuki i targowisk rzemieślniczych, na których można kupić lokalne produkty i pamiątki.

Nasyceni barwami kolorowych graffiti udaliśmy się dalej. Takie miejsca zawsze robią na mnie największe wrażenie. Spacerując po dzielnicy dobrze jest mieć wygodne buty, żadne klapki czy japonki, które utrudniają spacer po nierównych, często wybitych z bruku kamieni. Lapa to spokojna dzielnica, zachęcająca do spacerów po swoich krętych, często wąskich z wielobarwnymi muralami uliczkach. Mijamy miejsca z mnóstwem zakamarków, które swoim wyglądem często wzbudzają w nas podziw i zachęcają do zajrzenia w nie i zatrzymania się. To tutaj możemy przyglądać się jak żyją Brazylijczycy, których życie w ciągu dnia niczym się nie wyróżnia. Mężczyżni siedzą przed domem i głośno rozmawiają, kobiety przekrzykują się wyglądając z okien, a dzieci biegają wokół ławek bawią się w berka. Jest w tym swoista radość. Domy wyglądają na nieremontowane od lat, z pochylonymi nieco , koślawie sterczącymi okiennicami, z obdartymi fasadami, z podciekającymi fundamentami i z bujnie rosnącymi chwastami na dachach.

Idąc dalej spotykamy kilku bezdomnych opartych o mur, sączących tani alkohol. Część z nich jest już pokonanych przez tę używkę i leżą w bezwładnym nieładzie. Szybko opuszczamy to miejsce, nie czujemy się tutaj komfortowo. Idąc dalej dochodzimy do dziwnego zabudowania z łukami. Z zainteresowaniem przyglądamy się jednemu z najbardziej rzucających się w oczy zabytkowi. Czytamy, że jest to Akwedukt Carioca, który jest jednym z głównych atrakcji turystycznych dzielnicy i miasta.

Został zbudowany w 1723 roku przez ówczesnego gubernatora Ayresa Saldanha, aby rozwiązać problem braku zaopatrzenia w wodę w mieście w tamtym czasie. W 1896 roku, gdy stał się przestarzały i został wyłączony, stary akwedukt zaczął służyć jako wiadukt umożliwiający dojazd tramwajów do okolic Santa Teresa i tak pozostaje do dziś.

Konstrukcja w stylu romańskim ma 17,6 m wysokości i 270 m długości z 42 łukami i jest uważana za najważniejsze dzieło kolonialnego Rio de Janeiro. Podchodząc bliżej natrafiamy na kilku bezdomnych, którzy siedząc na kartonach wygrzewają się w słońcu, głośno rozmawiają i z uważnością przyglądają się przechodniom. Szybko przechodzimy obok nich dalej, zwłaszcza, że cuchnący odór moczu towarzyszy im nawet z kilku metrów. Mocno ściskam swój plecak, odwracam wzrok od ich zarośniętych twarzy i na bezdechu oddalam się w bezpieczne miejsce.

Podobno wieczorem to miejsce służy jako brama do okolicy i tętniącego życiem nocnego życia. Na placu, każdego wieczoru odbywa się bezpłatna impreza uliczna, na której stragany sprzedają napoje i uliczne jedzenie a w tle można usłyszeć muzykę, która rozbrzmiewa aż do wschodu słońca. Nie sprawdziliśmy tego, więc nie mogę się wypowiedzieć jak to wygląda. Ponieważ w ciągu dnia nie czuliśmy się tam komfortowo, nie chcieliśmy tam wracam po zmroku.

Z łuków Lapy widać cementową konstrukcję w kształcie stożka, która przyciąga naszą uwagę. Podchodzimy bliżej. Po lewej stronie ukazał nam się budynek w kształcie piramidy? Budynek to Katedra São Sebastião do Rio de Janeiro, znana również jako Katedra Metropolitalna. Budowla całkiem podobna do tych z czasów komunizmu, betonowych molochów, w dziwnym kształcie, jak piramida Egipska. Nie daliśmy się zwieść złemu wrażeniu i weszliśmy do środka. Wnętrze katedry okazuję się bardzo ciekawe, ogromna przestrzeń oraz przepiękne witraże przez które wpada światło. Katedra jest zwieńczona krzyżem na suficie , którego ramiona tworzą wspomniane witraże.

Budynek został otwarty w 1979 roku i ma 75 metrów wysokości zewnętrznej i może pomieścić 20 000 osób stojących. W jego podziemiach można zwiedzić Archidiecezjalne Muzeum Sztuki Sakralnej Rio de Janeiro. W jego zbiorach znajdują się dzieła dokumentujące obecność Kościoła rzymskokatolickiego w Brazylii, a także część historii samego miasta, od okresu kolonialnego po Republikę.

A my nie tracąc chwili kierujemy swoje kroki do jeszcze jednej urokliwej, starej atrakcji tego miejsca. Jest nim żółty, pochodzący z XIX wieku najstarszy tramwaj na świecie. Nie ukrywam, że jak go zobaczyłam od razu przypomniał mi się tramwaj w Lizbonie, który swoją barwą i wyglądem przypomina ten z Brazylii. Swoją drogą zastanawiam się, czy Portugalczycy wzorowali się na tym zabytkowym pojeżdzie? Zabytkowy tramwaj nadal służy jako środek transportu publicznego. Jest to również dobry sposób na zwiedzenie malowniczej dzielnicy.

Tramwaj odjeżdża z dzielnicy Centro w Rio i przecina Arcos de Lapa, a następnie kontynuuje podróż przez wzgórza aż do Santa Teresa. Liczba miejsc w tramwaju jest ograniczona, więc musimy odczekać w długiej kolejce na możliwość skorzystania z tej atrakcji, który kursuje co 20 minut.

Mamy też przygodę w trakcie wycieczki tym zabytkowym tramwajem. W połowie drogi zrywa się trakcja tramwajowa i czekamy na przyjazd i naprawę monterów. Czekając, możemy bez ograniczeń zrobić sobie na tle atrakcji wiele zdjęć i nawet przez chwilę wczuć się w rolę motorniczego i usiąść za sterami tramwaju. To jest bardzo fajne doświadczenie. Oczywiście i pan motorniczy chętnie pozuję do tych zdjęć.

Santa Teresa

Dzielnica Santa Teresa położona jest na jednym z wielu wzgórz i oferuje wspaniałe widoki na miasto. Dzielnica od kilkudziesięciu lat przyciąga artystów i pisarzy, fotografów, projektantów i oczywiście turystów. Zachowało się tam sporo starego miasta, fascynująca jest także kontrastująca mieszanka architektoniczna starego i nowego. 

Dzielnica różni się od większości pozostałych części Rio de Janeiro, charakteryzuje się krętymi i wąskimi uliczkami oraz stylem kolonialnym, podobnie jak sąsiadująca Lapa . Santa Teresa, położona głównie na niewielkim wzgórzu w mieście, to również dzielnica artystów w pełnym tego słowa znaczeniu. Możemy tutaj wysiąść na wzgórzu i spacerem wrócić na dół wzdłuż torów tramwajowych lub skręcić w jakąś wąską, kolorową uliczkę i poczuć klimat tego miejsca.

Skała Pedra do Telegrafo

Kolejnego dnia postanawiamy wybrać się na wycieczkę poza miasto Rio. Po śniadaniu zamawiamy Uber i jedziemy około półtorej godziny w stronę Skały Pedra do Telegrafo. Skała ta znajduje się na obrzeżach miasta Guaratiba. Po dotarciu tam Uberem, korzystamy z podwózki moto taxi aby pokonać bardzo strome podejście. Kolejny odcinek pokonujemy już na piechotę. Idziemy przez 30 min wspinając się na niezbyt stromą górę. Droga nie jest trudna. To 3,5 km trasy wiodącej na szczyt, położony na wysokości 354 metrów n.p.m. Po drodze mijamy rozkoszne małpki skaczące po drzewach. Na samym szczycie spotkaliśmy wielu pasjonatów fotografii. Skała na którą się wybraliśmy przykuła naszą uwagę w necie, wcześniej nigdzie o niej nie czytaliśmy i nie słyszeliśmy.

To miejsce idealnie nadaje się do stworzenia doskonałej iluzji optycznej, podczas której sprawia wrażenie, jakbyś z zamiarem samobójczym trzymał się skały na zboczu wysokim na setki metrów – z pięknym nadmorskim tłem w tle. Oczywiście na miejscu znajdował się fotograf, który dokładnie wiedział, pod jakim kątem wykonać zdjęcie, aby stworzyć idealną iluzję nas nad przepaścią:)

Kultowa skała wystaje ponad ziemię zaledwie 1,7 m ale tworzy iluzję urwiska, na którą niejeden dał się nabrać. Z ciekawości bardzo chciałam mieć takie zdjęcie w swojej kolekcji. Właściwie, dlaczego miałabym sobie tego odmówić. A Ty jeśli chcesz mieć w swoje kolekcji niezwykłe instafoto „mrożące krew w żyłach” powinieneś tu koniecznie być. Wokół nie brakuję też pięknych widoków na piaszczyste zatoczki, na rozległe pełne nasyconych barw krajobrazy.

Czy Rio jest bezpieczne?

Wiele osób, odwiedzając Rio de Janeiro po raz pierwszy, zadaje sobie jedno główne pytanie: czy miasto jest bezpieczne? Zła sława, że ​​Rio jest miejscem bardzo niebezpiecznym, towarzyszy metropolii od lat. Fakt jest taki: wskaźnik przestępczości w Rio de Janeiro jest nieproporcjonalnie wyższy niż w innych metropoliach świata. Jadąc tutaj czytamy informację i ostrzeżenia aby zostawiać biżuterię w sejfie. Żadnych kolczyków, żadnych bransoletek, drogich zegarków. Niestety i my doświadczamy nieprzyjemnej sytuacji związanej z kradzieżą. W przed ostatni dzień pobytu w tym mieście wybieramy się na plażę Copacabana, by ostatni raz poczuć piasek pod stopami, zanurzyć ręce w morzu, popatrzeć na zachód słońca. Zabieramy jeden plecak, drobne na wodę, telefon, powerbank by uwiecznić ostatni moment w tym uroczym miejscu. Po rozłożeniu się na plaży, jedno z nas idzie do morza, a ja zostaję z rzeczami na ręczniku. Po chwili podchodzi do mnie młody Brazylijczyk i proponuję kupno koszulek. Odmawiam. Jednak on nie odchodzi. Rozkłada przede mną swój towar odwracając moją uwagę od swoich rzeczy. Trwa to dosyć długą chwilę. Jak się zorientowałam, byłam bez plecaka z jego całą zawartością. Zabrano nam oprócz wymienionych rzeczy klucz do pokoju hotelowego, kilkadziesiąt euro, które przez nieuważność zostawiłam w portfelu i oczywiście radość, która na chwilę została zachwiana. No trudno, tak bywa. Z kluczem nie mamy problemu, (widać nie jesteśmy pierwszymi ofiarami takiego stanu rzeczy) płacimy za nową kartę do drzwi tylko 10 zł. Kolejnego dnia kupujemy plecak na drogę powrotną, lecz ten okazuję się mało trwały, bo już następnego dnia na jednym z kolejnych lotów plecak ulega potarganiu. Przekładamy rzeczy do reszty bagażu i wracamy już bez przygód.

Co przywieżć z Brazylii?

Havaianasy

Nie ma chyba turysty, który nie kupiłby choć jednej pary słynnych klapek Havaianas. Wszyscy w Rio de Janeiro chodzą w klapkach, japonkach czy też według lokalnej terminologii – havaianasach. Najprostszy wzór: zielone lub żółte, w kolorach flagi. Często zielone występują z żółtym paskiem i odwrotnie. Nieźle też prezentują się jednolite: zielone, szare, czarne, białe czy granatowe. Wszystkie obowiązkowo z małą brazylijską flagą na pasku. Są w palmy, w pelikany i nawiązujące barwami do morskich fal. W Brazylii havaianasy można kupić dosłownie wszędzie: w kiosku, supermarkecie, w centrum handlowym i przy plaży. Koszt od ok. RS 46 (56 zł). Nic dziwnego, że przy sprzyjającym klimacie i niskiej cenie, noszą je wszyscy: od europejskiego turysty po sprzedawcę napojów na plaży. Widziałam tez kilku bezdomnych w tych japonkach. Dla koneserów przewidziano klapki w dizainerskie wzory, ale naszym zdaniem piękno havaianasów tkwi w ich prostocie i wybieramy klasyczne modele. Są przy tym niezwykle trwałe i wytrzymują kilka sezonów – inna sprawa, że w Polsce sezon na klapki trwa krótko i uniemożliwia intensywną eksploatację. Moje pierwsze havaianasy kupiłam 3 lata temu w Meksyku i mam do dzisiaj. Nie do zdarcia. Mimo to kupuję kolejne tym razem w kolorze różowym, z letnim wizerunkiem palm, niech mój świat będzie kolorowy, a co mi tam…w sumie już jest. 🙂

Fity

Fita to symbol Salvadoru. Możemy ją kupić również w Rio de Janeiro na każdym targu. Fitę wiążemy na nadgarstku na 3 supełki, z których każdy symbolizuje jedno życzenie. Gdy fita się przetrze i spadnie (po kilku miesiącach), życzenia się spełniają. Ja oczywiście mam swoją zawiązaną na nadgarstku prawej ręki, razem ze swoimi marzeniami. Czy się spełnią, oczywiście jestem o tym przekonana. Fita to fantastyczny prezent – dla siebie, znajomych i wszystkich, którym dobrze życzymy. 10 szt kosztuję 2 RS.

Można stosować również do ozdabiania mieszkań, aut czy jako zakładkę do książki.

Pareo

To chusta, którą wszyscy znamy i jest noszona przez kobiety na całym świecie. Została stworzona dla kobiet które chcą się czuć pięknie i komfortowo. Parea można użyć również jako ręcznika na plażę, jako letnią sukienkę, czy spódniczkę. Można nosić na głowie jako ochronę przed słońcem czy położyć na stół jako letni obrus. Możliwości jest mnóstwo. Świetnie sprawdzi się jako prezent z dalekiej podróży. Brazylijczycy bardzo dumnie obnoszą się ze swoją flagą, tak więc wizerunek parea z flagą narodową możemy zauważyć na biodrach wielu turystek spacerujących po Rio. Są też parea z charakterystycznym wzorem układu kostki na bulwarze wzdłuż Copacabany lub z różnymi atrakcjami turystycznymi miasta Rio. Ceny w zależności od miejsca zakupu od 50 – 150 RS.

Rio de Janeiro to chyba najbardziej imponujące miasto, jakie kiedykolwiek odwiedziłam. Jest to uosobienie miejskiej dżungli, z dużą ilością betonu i jeszcze większą ilością zieleni pomiędzy nimi. Ma wiele do zaoferowania. Wiem, że ​​nie da się zobaczyć wszystkiego w siedem dni, a nasz czas tutaj jest ograniczony. Mimo to staraliśmy się przynajmniej poznać najważniejsze atrakcje turystyczne. 

Kiedy najlepiej pojechać do Rio?

Temperatury w Rio de Janeiro są właściwie przez cały rok dość umiarkowane. Zatem właściwie nie ma złej pory roku na odwiedzenie tego miasta. Są tylko sezony, które są lepsze od innych.

Czas letni trwa od października do lutego. Najcieplejszymi miesiącami są grudzień i styczeń, kiedy temperatury mogą znacznie przekroczyć 30°C. Lato to pora deszczowa, z krótkimi opadami deszczu prawie każdego popołudnia. Wielu mieszkańców wyjeżdża w tym czasie na wakacje, zwłaszcza między Bożym Narodzeniem a karnawałem. Plaże mogą być dość zatłoczone, a ceny rosną. Oprócz karnawału, Sylwester to kolejne święto, które przyciąga do Rio wiele osób.

Miesiące zimowe to lipiec, sierpień i wrzesień. Opady są wtedy bardzo rzadko. Maksymalne temperatury w ciągu dnia wyniosą około 25 stopni, a w nocy do 15 stopni Celsjusza. Ponieważ ta pora roku nie jest tak popularna jak lato, ceny są niższe i łatwiej jest znaleźć nocleg w ostatniej chwili.

Jakim transportem się przemieszczaliśmy?

Uber dla nas był podstawowym środkiem transportu z jakiego korzystaliśmy – jest tani i szybko dostępny, ale transport publiczny to najlepsza opcja poruszania się po Rio de Janeiro, zwłaszcza w godzinach szczytu.

Wszystkie elementy składowe miasta tworzą razem trochę chaotyczną, ale w swoich niedoskonałościach wciąż perfekcyjną całość. Brazylijczycy mówią, że Bóg przez sześć dni tworzył świat, a siódmy przeznaczył na Rio. Po kilku dniach spędzonych w Rio nie mam wątpliwości, że coś w tym musi być. I mimo że zwykle nie lubię odwiedzać tych samych miejsc, wiem, że do tego najbardziej fascynującego miasta na świecie jeszcze chcę wrócić. My jesteśmy tutaj w pażdzierniku 2023 roku, ceny mogą się różnić w zależności, kiedy tutaj przyjedziecie.

Kilkanaście lat temu przestałam się przemieszczać, a zaczęłam podróżować. Rozglądam się po świecie i kolekcjonuję wzruszenia. Piszę, żeby jeszcze raz zachwycić się odwiedzanymi miejscami, ale staram się też przemycić wskazówki dla Was. Mam nadzieję, że chociaż trochę zainspiruję kogoś do odwiedzenia tych miejsc.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *