FILIPINY

Jest to kraj położony na 7100 wyspach. Stolicą kraju jest Manila – jedna z największych metropolii globu. Różnica czasu między Warszawą a Manilą to +7 godz. Największy sezon turystyczny przypada od grudnia do maja, wówczas jest najchłodniej i sucho….a więc w marcu decydujemy się na wyjazd.

JĘZYK

Językiem oficjalnym, oprócz filipińskiego jest język angielski, popularnym jest również język hiszpański. Tak więc z komunikacja nie ma problemów, zwłaszcza, że lokalna ludność jest bardzo życzliwa i chętna do konwersacji. Przeciętny Filipińczyk jest katolikiem, ponad 80% ludności jest wyznania katolickiego.

BILETY LOTNICZE

Bilety lotnicze kupiliśmy rok wcześniej. Nie obyło się bez przesiadek. Nasza trasa w dwie strony przedstawiała się następująco: Warszawa- Oslo- Istanbul – Hong Kong- Manila- Cebu. Nasz lot w jedną stronę trwa około 48 godz. Bezpośrednich, niskobudżetowych połączeń niestety nie było. Koszt biletu to ok 1600 zł. w obie strony. Transport między wyspami można odbyć zarówno droga powietrzna jak i morską. My skorzystaliśmy z tanich linii lotniczych Cebupacific .

WALUTA

Walutą na Filipinach jest Filipińskie Peso PHP. 100 PHP to ok. 6,50 zł. Mimo, że Filipiny w porównaniu do innych azjatyckich krajów tj. Tajlandia czy Wietnam są nieco „droższe” to i tak, w porównaniu do Europy czy Ameryki, na miejscu nie trzeba tak bardzo przejmować się funduszami. Oczywistym jest, że najtańsza jest kuchnia filipińska, jak i azjatycka. Średnia cena za śniadanie to ok. 150 PHP (10zł), lunch / kolację ok. 250-300 PHP (17-20 zł). Wypożyczenie skutera na cały dzień to jedyne 500 PHP (30 zł). Owoce były droższe niż przypuszczałam. Za kilogram mango kosztuje ok. 180 PHP (12 zł), a za kilogram bananów 120 PHP (8zł). Zamiast kupować mango warto kupować przepyszne, gęste, świeże soki, za które zapłacimy ok. 100-150 PHP (6,5-10 zł). Targowanie się w na Filipinach to rzecz oczywista i powszechna. Ten Azjatycki kraj nie jest tutaj żadnym wyjątkiem, przyznać trzeba, że ceny nie są ani zbyt wygórowane, ani stworzone z myślą o bogatych klientach. Te same rzeczy w każdym ulicznym sklepiku czy bazarze mają takie same ceny. Wszędzie panuje azjatycki luz. Czasem miałam wrażenie, że Filipińczykom nawet nie zawsze zależy na sprzedaży czegokolwiek, kiedy zapatrzeni w mały telewizorek z filipińską telenowelą odpowiadali mi na pytanie ile co kosztuje. Wątpię, żeby ktokolwiek mógł tam zostać w jakikolwiek sposób oszukany. Jednym wyjątkiem kiedy „trzeba” zapłacić więcej jest pierwszy transport po przybyciu na wyspę czy to samolotem czy promem. Przy portach i dworcach ustawiają się właściciele tricykli, którzy narzucają takie same ceny, jednak lekko wygórowane. Turyści płacą, bo muszą dostać się do hotelu ale później okazuje się, że za tą samą cenę można przejechać dużo dłuższy dystans.

KIERUNEK- WYSPA BOHOL

Płynąc na wyspę Bohol z Cebu skorzystaliśmy z transportu promem. Za bilet z bagażem plus klimatyczne płacimy 425 Peso ( około 35 zł) Płyniemy 2 godz. Na promie jesteśmy jedynymi turystami, kawa kosztuje 30 Peso, a jest to kawa typu 3 w 1. Mimo to po tak męczącej podróży smakuje wybornie. Na wyspę dotarliśmy około godz 8:00. Wokół małego portu pomimo wczesnej pory sporo Filipińczyków oferujących podwózkę tricyklem.

Tricykl

Jest to motocykl trójkołowy stosowany jako środek transportu na Filipinach. Pakujemy się do jednego z nich i jedziemy do miejscowości Alona Beach. Wynajmujemy domek niedaleko plaży z 1 podwójnym łóżkiem oraz z 1 osobnym, z łazienką i klimatyzacją. Cena domku 1600 Peso (130 zł ) To koszt 3 dorosłych osób. Cena przykładowego menu na kolację składającej się z kawałków panierowanego kurczaka, z ryżu oraz z napoju gazowanego to 190 Peso dla 3 osób ( około 5 zł na osobę ) To oczywiście kolacja w przydrożnej , domowej knajpce, gdzie jedzą miejscowi. Miejscowi się z nas śmieją gdy prosimy o widelce do zjedzenia ryżu, bo oni jedzą rękami, to podobno wpływa na smak pożywienia i na ilość potrawy, którą zjadamy. Dodam, że i my po jakimś czasie jemy już też tylko rękami, nie budząc sensacji u Filipińczyków. Muszę jeszcze dodać , ze na Filipinach, zwłaszcza w małych miejscowościach często wyłączana jest elektryczność . Tak więc trzeba zaopatrzyć się w czołówki lub w świeczki:)

CZEKOLADOWE WZGÓRZA

Będąc na wyspie nie sposób nie być w tym miejscu. Czekoladowe wzgórza jest to jeden z symboli tego miejsca. Jak sama nazwa wskazuje, mają kolor czekolady, może nie zawsze, ale w porze suchej na pewno. Wzgórza przez regularne stożkowate kształty wyglądają bardziej jak dzieło człowieka niż twór natury. Porastają je szorstkie trawy, które od lutego do maja nadają wzgórzom czekoladowy kolor. Jak głoszą legendy, 1268 pagórków wysokości 30-100 metrów powstało podczas walki 2 rozgniewanych olbrzymów lub też z łez zrozpaczonego olbrzyma, którego miłość odrzuciła ukochana.

Czekoladowe wzgórza

Na miejsce docieramy wynajętym samochodem z kierowcą za 2000 Peso. Trochę poszaleliśmy ale auto z kierowcą mieliśmy na cały dzień.

TARSIERY

Mylnie nazywane są najmniejszymi małpkami na świecie. Są to ssaki naczelne ale małpkami nie są. Zwierzaki są malutkie, bo mają maksymalnie 16 cm i ważą zaledwie 160 gramów. Charakteryzują się największymi oczami w proporcji do rozmiarów swojego ciała spośród wszystkich ssaków. Ich oczy są większe od ich mózgu. Ciekawostką jest też to, że ich gałki oczne są zupełnie nieruchome, natomiast zwierzęta obracają głowę o 180 stopni. Poza tym są świetnymi skoczkami, potrafią skoczyć na odległość 6 metrów. Żywią się owadami, małymi ptaszkami i jaszczurkami.

Tarsiery można zobaczyć w Philippine Tarsier Sanctuary (Sanktuarium Tarsierów) w miejscowości Sikatuna. Sanktuarium jest malutkie, ale zwierzątka żyją tam w naturalnym środowisku, nie są więzione w klatkach. Wyraki prowadzą nocny tryb życia, więc cała opieka nad nimi ogranicza się do pilnowania ich w dzień przez opiekunów. Dbają oni o to, by turyści nie zakłócali ich spokoju. Nie wolno robić zdjęć z lampą błyskową. Cena za wstęp to 60 Peso ( 5 zł)

REJS RZEKĄ LOBOC

Jest to ostatnia atrakcja w tym dniu pełnym wrażeń. Wprawdzie jest to komercyjna atrakcja ale dla nas bardzo miła. Ciekawostką dla nas jest informacja o wykorzystaniu naturalnej scenografii rzeki w kręceniu scen do kultowego dramatu wojennego reżyserii Francisa Ford Coppoli, pt. „Czas Apokalipsy”. Podczas rejsu serwowany jest posiłek, a do przysłowiowego kotleta….. kraba , przygrywa kapela na żywo.

A tym czasem tak nam serwują na rzece Lobok

Na Filipinach rozkoszujemy się słońcem, relaksem i nic nierobieniem. To wyjazd gdzie nie gnamy z aparatem i nie mamy listy miejsc, zabytków, parków i restauracji do zobaczenia. Wszędzie możemy nacieszyć oczy pięknymi białymi plażami i turkusowymi wodami, czyli tym czego każdy szuka na wakacjach.

Rejs statkiem

Kolejny dzień pobytu płyniemy na wyspę Balicasag. Płynąc niewielką łódką spotykamy pływające delfiny. Widok jest niesamowity. Te ogromne ssaki pływają stadami, a ich płynne ruchy wprawiają nas w zachwyt. Gdy dopływamy do Balicasag, w wielu miejscach widać pomarańczowe kapoki i wystające z wody rurki. Czuje się trochę niepewnie. Ale już za chwilę znajduje się w przejrzystej, turkusowej wodzie, gdzie po zanurzeniu pojawia mi się cały podwodny świat. Moim oczom ukazuje się utkany przez naturę olbrzymi dywan z rafy koralowej. Dookoła pływają niezliczone ilości kolorowych rybek. Podwodny świat powala różnorodnością kolorów i gdyby nie rurka pozwalająca oddychać pod wodą miałabym chyba otwarte usta z zachwytu. Po godzinie snurkowania płyniemy na wyspę Virgin.

VIRGIN

Wyspa jest klifem wynurzającym się z turkusowej wody. Kolor ma tak niesamowity, że trudno sobie to wyobrazić…. trzeba zobaczyć:) Biel piasku oślepia , a rozgwiazdy pływające w tej przezroczystej wodzie wyglądają jakby były wykonane z masy perłowej i tworzą bajkowy klimat. To niesamowicie piękne miejsce. Nie ma tutaj palm, nie ma budek z pamiątkami, tylko natura i zachwycony, oczarowany miejscem człowiek. Raj na ziemi.

OSLOB

Rekiny wielorybie to piękne stworzenia, nic więc dzienego, że wiele turystów chce je z bliska zobaczyć . Ponieważ mówi się o nich, że są to łagodne olbrzymy i można również z nimi pływać, wrażenie faktycznie może być bezcenne. Kiedy planowaliśmy nasz wyjazd na Filipiny chciałam popływać w towarzystwie tych wielkich ryb. Rekin wielorybi to nie tylko największe rekiny, ale też największe na świecie ryby. Ich długość może dochodzić nawet do 18 metrów a waga sięgać około 30 ton! Żyją kilkadziesiąt lat, ich gruba, 10 centymetrowa skóra pokryta jest cętkami a ich paszcze są ogromne, płaskie i mogą pomieścić nawet do 300 zębów. Zanim jednak o pływaniu z rekinami muszę opisać naszą drogę do tego miejsca, by co nieco uspokoić was, gdy przydarzy wam się taka sytuacja. Wyruszamy z plaży Jeppem z miejscowymi u których dzień wcześniej zapłaciliśmy za cały transport. Dojeżdżamy do miejsca gdzie ma na nas czekać statek. Niestety jest odpływ( co bardzo często zdarza się w tym miejscu) i nasza łódka jest oddalona od brzegu około 0,5 km. My z całym swoim ekwipunkiem , bagażem na 3 tygodnie idziemy po pełnym zamulonych dnie pełnym wodorostów, planktonu i innych stworzeń, które tak skrzętnie skrywa lazurowa woda. Odczucie nie ciekawe, zwłaszcza, że klapki grzęzną w zamulonym dnie, a bez obuwia trudno iść widząc takie dno. Docieramy w końcu do naszego transportu. Jak się okazuje jesteśmy jedynymi turystami na tym statku. Czujemy się niepewnie. Wychodzi z nas nasza natura Polaka – brak zaufania do ludzi i szukanie dziury w całym. Oczywiście cali i bezpiecznie dopływamy po 2 godz na miejsce. Więc jak przytrafi wam się taka sytuacja , że jesteście jedynymi pasażerami na jakimś statku potraktujcie to jak dar, coś wyjątkowego, bo przecież każdy z nas może być wyjątkowy. Wracając do snurkowania lub nurkowania. Jak to wygląda? Cała atrakcja to koszt „zaledwie” 1000 Peso ( 80 zł ) Kilkadziesiąt łodzi zastygłych w jednym punkcie na morzu. Drugie tyle w oczekiwaniu, kiedy nastąpi ich kolejka. Setki turystów z selfie stickami i koniecznie z GoPro ,większość w kamizelkach ratunkowych bo nie radzą sobie z pływaniem. Wszyscy podekscytowani tym, ze obok przepływa rekin wielorybi, zwabiony planktonem wyrzucanym z łodzi. Każdy próbuje zrobić sobie zdjęcie ( selfie preferowane) Czasami rekin przepływa blisko i można otrzeć się o niego lub być w sytuacji oko w oko i wtedy człowiek czuje respekt. Czy można poczuć adrenalinę? Myślę , że tak.

MAGICZNE WODOSPADY

Cebu to najbardziej zaludniona wyspa na Filipinach obok Manili. Większość osób odwiedzając wyspę Cebu udaje się do Oslob, aby popływać z rekinami wielorybimi. Tymczasem Cebu ma znacznie więcej do zaoferowania. Na południu wyspy znajduje się kilka przepięknych wodospadów. Filipiny są nazwane krajem wodospadów. Jest ich mnóstwo, a jeden piękniejszy od drugiego. Zadaję sobie pytanie, dlaczego tak urocze i naturalne miejsca są praktycznie puste! Dodatkowo wszystkie znajdują się w niewielkiej odległości od siebie, więc wystarczą zaledwie dwa dni aby je odkryć. Spróbuję Ci niektóre z nich pokazać.

TUMOLOG

Na wodospad docieramy z lokalnymi przewożnikami na skuterach ( 40 Peso/osobę ) Droga jest kręta, wąska i wiedzie pod górę. Mijamy kilka małych domków pokrytych liśćmi bambusa lub bananowca, bawiące się dzieci i lokalną uśmiechniętą ludność machającą do nas. Jesteśmy dla nich atrakcją, bo chyba niewielu turystów się tutaj zapuszcza. Wodospad, zwłaszcza w tak upalny dzień , daję przyjemne orzeżwienie. Jest ukryty w lesie i obraz ten jeszcze bardziej olśniewa swoim widokiem. Może nie jest największy ale widok jest bajkowy.

AQUINID

Aby dojechać na wodospady wsiadamy w tricykla (40 PESO/osobę) Na miejscu korzystamy z przewodników, którzy oprowadzają nas po kolejnych poziomach wodospadu. Woda przyjemnie ochładza. Przewodnicy pomagają naprowadzając, którędy wspiąć się na kolejny stopień. Im wyżej tym ciekawiej i mamy większą frajdę z pokonania kolejnego poziomu. Jeden wymaga użycia liny aby się wspiąć . Tam też jest miejsce na skok do wody. Trochę się obawiam ale adrenalina rośnie i po kilku chwilach udaje mi się pokonać samą siebie i skoczyć do cudownie chłodnej wody. Po zejściu na dół moczymy stopy w wodzie, gdzie naszymi zmęczonymi stopami „zajmują” się rybki. Robią cudowny peeling stóp. Polecam. Cena za tą atrakcję wraz z opłata przewodników- co łaska. Warto być na to przygotowanym.

KAWASAN

Piękny wodospad z kąpieliskiem. Woda przejrzysta i orzeżwiajaca. Pracownicy bardzo chętnie zabiorą cię na tratwie pod strumień silnego spadającego wodospadu… aż człowiek ma ciarki na całym ciele. To taki energetyzujący masaż.

BANTAYAN

Bantayan to niezwykłe miejsce. Wyspa należy do tych jeszcze nie skażonych masową turystyką. Nie jest zabudowana przez wielkie hotele, czy sieci handlowe. Znajdziesz tu ciszę i spokój, puste piaszczyste plaże, drogi nie zawsze najlepszej jakości oraz niesamowitą przyrodę. Na wyspę Bantayan dotarliśmy z przesiadkami. Z Oslob autobusem do Cebu (145 Peso/osoba) jechaliśmy 3 godz. Z dworca autobusowego w Cebu taksówką (127 Peso) do terminalu północnego w Cebu. Z tego miejsca zdecydowaliśmy się od razu jechać autobusem do Hagnay. Po 4 godz jazdy docieramy do tego miasteczka i postanawiamy zostać na noc. To była straszna noc. Hagnay zostało przeze mnie nazwane miastem szczurów, tak dużej ilości olbrzymich szczurów dawno nie widziałam. Rano o godz 8:00 opuszczamy to miejsce i płyniemy promem na wyspę. ( 540 Peso? za 3 osoby) Prom płynie 1,5 godz. Gdy przybyliśmy na miejsce, naszym oczom ukazała się jedna z najpiękniejszych plaż. Pomyślałam wtedy: 12 godzin w podróży, ale warto było!!! Tu kontynuowaliśmy nasze rajskie wakacje.

Życie na wyspie płynie bardzo spokojnie i leniwie, nawet w szczycie sezonu nie ma tu zbyt wielu turystów. Miasto Santa Fe jest jedyną turystyczną enklawą. Znajduje się tu kilka barów, restauracji, hoteli, mały targ warzywny, dwie piekarnie z przepysznym bananowym chlebkiem, który jest bezglutenowy i był moim przysmakiem. Można trafić na bary z karaoke czynne w porach wieczornych. Jest to bardzo popularna rozrywka wśród miejscowych i turystów.

Po wyspie najlepiej poruszać się skuterem. Jest to najtańszy sposób przemieszczania się. Ceny wynajmu zależą od tego, gdzie wynajmiesz skuter (bezpośrednio w hotelu najdrożej) oraz od długości wynajmu. My wynajęliśmy skutery w miasteczku. Koszt wynajęcia to (150 Peso za dobę). Koszt paliwa to 1 litr/ 50 Peso( około 4,30 zl) Jeżeli myślisz, ze nigdy nie jeżdziłaś tym środkiem lokomocji i nie dasz rady, to nic bardziej mylnego. Ja trochę miałam obawę, że nie poradzę sobie ale już po chwili czułam wiatr we włosach i z szerokim uśmiechem podziwiałam okoliczne krajobrazy. Radość nie do opisania, dla kogoś, kto nigdy nie prowadził takiego”rumaka”. Mieliśmy wyjątkowe szczęście ponieważ w drodze spotkaliśmy Polaków, którzy byli już od jakiegoś czasu w podróży ( z Patrycją do dzisiaj mam kontakt i szczerze podziwiam i obserwuje Ją w dalszej drodze) Spędziliśmy ze sobą parę fajnych chwil. Na wyspie są dwie główne drogi, które biegną wzdłuż brzegów wyspy, z północy na południe. Na północy dojedziemy do miasta Madridejos, a na południu odwiedzisz największe miasto na wyspie – Bantayan. Można powiedzieć, że przejechaliśmy wyspę wzdłuż i wszerz.


WALKI KOGUTÓW

  W jaki sposób Filipińczycy spędzają niedzielę? Po tym jak pisałam, ze 80% ludności tego kraju jest katolikami, to zapewne pomyślicie, ze w kościele na mszy. Może. Ale… Jest pewna rzecz, która powszechnością dorównuje religii. A mianowicie są to walki kogutów. Jedni próbują się wyciszyć i pójść do kościoła, a spora część wybiera bardziej wysublimowany rodzaj rozrywki, jakim jest oglądanie walk oraz, co ważniejsze możliwość robienia zakładów i zbijania niemałych pieniędzy. Praktycznie każdy filipińczyk, który posiada trochę miejsca na swoim podwórku, hoduje i tresuje koguty do cotygodniowych walk. Dla Filipińczyków jest to taka atrakcja, jak dla Polaków piłka nożna. Każdy może przyjść ze swoim kogutem. Na miejscu czeka się na godnego przeciwnika, który musi być w tym samym wieku. Każdy kogut ma do nogi przypięte ostrze, którym ma ranić konkurenta. Za wejście na teren wydarzenia zapłaciliśmy ok 30 Peso (1,8 zł). Miejscowi mówią ,że chodzą się tam odstresować, odpocząć od żon (jest to typowo męska rozrywka) i przegrać/wygrać trochę pieniędzy. Na najlepszych zawodników obstawiane są bardzo duże sumy, sięgające nawet i 200 dolarów.

WALKI KOGUTÓW

Najsłynniejsza wyspa Filipin jest naprawdę niewielka, ma zaledwie 7 kilometrów długości i 1 kilometr szerokości i jest idealnym miejscem do uprawiania najróżniejszych sportów. Cała wyspa to jeden wielki kurort. Hotel przy hotelu i oczywiście infrastruktura skierowana do turystów. Najładniejszą plażą na wyspie jest White Beach.Jest ona piękna, szeroka, o wyjątkowym piasku. Piasek jest tak delikatny i miałki, że sprawia wrażenie rozsypanego pyłku w kolorze bitej śmietany. Jeżeli dodać do tego lazurowy kolor wody to to jest własnie to miejsce, gdzie człowiek czuje się jak w raju. W dzień możemy korzystać z wielu sportów wodnych. Wypożyczyć deskę do pływania, kajak lub wybrać się na jednodniowa wycieczkę podczas której możemy snurkować lub poleniuchować na innych plażach. My wybieramy się na taką wycieczkę składającą się z odwiedzenia kilku mniejszych wysepek. Wypływamy z samymi chińczykami. Dopływamy do małej wysepki z jaskiniami. Aby wejść do jaskini płacimy po 200 Peso/osobę.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 20200812_111910.jpg

Na wyspie można skoczyć z klifu do wody… ale to również kosztuje, tym razem 150 Peso/osobę. Mimo, że za wycieczkę płacimy po 800 Peso/osobę każda inna forma rozrywki ma dodatkowo swoją cenę. Filipińczycy nauczyli się robić interesy na turystach. W cenę wliczony jest lunch podawany na plaży. Są to owoce, lokalne warzywa i ryba. Przy następnej wyspie jest czas na snurkowanie… uff chociaż maski i rurki są gratis. Woda jest przejrzysta i widać co skrywa dno. A widok budzi zachwyt.

Filipińczycy są dla mnie się najbardziej przyjaznym narodem świata, jaki spotkałam do tej pory! Uśmiechnięci, pozytywni, zadowoleni, otwarci. Służą bezinteresowną pomocą. Zawsze do nas machali, zaczepiali nas miłym powitaniem , dzieci lgną do turysty w zamian nic nie oczekując. Dobra kultura na wysokim poziomie.

Oszałamiające piękno przyrody czyni z Filipin idealne miejsce do aktywnego wypoczynku. Oprócz nurkowania można oddać się relaksowi na przepięknych plażach. Jeśli jesteś zwolennikiem totalnego lenistwa tutejsze plaże zaspokoją potrzeby każdego marzyciela. To przecież raj na ziemi.

WARTO WIEDZIEĆ

*SZCZEPIENIA- są bardzo istotnym punktem przygotowania do takiej wyprawy. Szczepionki działają po 2 tygodniach od ich przyjęcia. To najważniejsze z nich: -żółtaczka typu A i B – trzy dawki dają odporność na całe życie (ok. 200 zł za jedną dawkę) -dur brzuszny – odporność 3 lata (ok. 240 zł) -tężec – odporność 10 lat – (ok. 30 zł)
*ZĘBY myj  wodą butelkową, nie pijcie wody z kranu. *spray przeciw owadom – najlepiej kupić na miejscu, nasze mogą nie zadziałać.
* kremy UV – najlepiej filtr 50, słońce jest naprawdę mocne i lepiej się zabezpieczyć. Zabierzcie też ze sobą żele po oparzeniach słonecznych.
*apteczka- przede wszystkim leki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, Nifuroksazyd, krople żołądkowe, woda utleniona, plastry.
*jeśli chodzi o walutę to lepiej zabrać ze sobą dolary amerykańskie USD – lepszy kurs wymiany niż EURO, chociaż jedno i drugie wymienic1 EURO = ok. 56 pesos.              Bankomatów jest bardzo mało, czasem jeden na wyspę, kartą prawie nigdzie nie można płacić, najlepiej mieć gotówkę. *karta SIM z internetem – na lotnisku lepiej kupić od razu po przylocie na Filipiny kartyGLOBE, różne ceny w zależności od pakietów internetowych
*wypożyczajcie auta –  po prostu nie warto, więcej będziecie stać w korkach, niż jeździć. Jeżeli chcecie być niezależni to wypożyczcie skuter lub można poruszać się trycyklem. Ważna zasada – jak dwa razy ktoś trąbi to znaczy, że Cię wyprzedza 🙂
*oprócz cieplejszych ciuchów na podróż z domu nie bierzcie więcej długich spodni i bluz – nie warto, tylko zajmie Wam miejsce w plecaku. A tak naprawdę nie warto brać dużo ubrań, można kupić tanio na miejscu. Nie jest to towar z wyższej półki ale jak luz to luz. Walizek nie polecam zabierać
*jeśli chodzi o pieczywo to przygotujcie się raczej na chleb tostowy.
* owoce słodkie i soczyste, tuńczyk z grilla na plaży mocno polecam. * językiem angielskim raczej posługują się wszyscy, nawet dzieci. Można się dogadać.ie bez większego problemu. *Najlepszy kurs był w Manili na lotnisku – 1 USD = 52 pesos. Im dalej podróżowaliśmy, tym kurs spadał do 50 pesos.                           *1 EURO = ok. 56 pesos.               *Bankomatów jest bardzo mało, czasem jeden na wyspę, kartą prawie nigdzie nie można płacić, najlepiej mieć gotówkę. *karta SIM z internetem – na lotnisku lepiej kupić od razu po przylocie na Filipiny karty GLOBE, różne ceny w zależności od pakietów internetowych.

Wypożyczenie skutera= ok. 30 zł za dobę paliwo do skutera = ok. 4,0 zł woda butelkowana = ok. 2 zł cola = ok.3,5 zł kokos/buko = ok.3,5 zł wycieczki island hopping = ok. 80 zł/osobę karta internetowa – 8 GB internet ok. 60 zł

Filipiny zauroczyły mnie bardzo. Wiedziałam, że wrócę tam…. ale o tym w następnym wpisie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *